Zatrzymanie uprawnień kierowcy powoduje szkody, które nie zawsze mają charakter majątkowy i czasem trudno je udokumentować. Można jednak domagać się zadośćuczynienia.
Uprawomocnił się właśnie pierwszy wyrok, w którym sąd uniewinnił kierowcę obwinionego o przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. Od 18 maja 2015 r. takie wykroczenie powoduje automatyczne zatrzymanie prawa jazdy na trzy miesiące. W tej sprawie kierowca prawo jazdy stracił, ale przekonany o tym, że nie popełnił wykroczenia, nie przyjął mandatu i walczył o uniewinnienie w sądzie. W efekcie sąd uznał, że pomiar prędkości był przez policjantów wykonany nieprawidłowo i nie ma pewności, czyją prędkość zmierzyło urządzenie. A to znaczy, że środek karny w postaci zatrzymania prawy jazdy na trzy miesiące był zastosowany niesłusznie. Teraz kierowca będzie walczył o rekompensatę od Skarbu Państwa.
Odszkodowanie czy zadośćuczynienie
Bez wątpienia w takiej sytuacji można domagać się odszkodowania na podstawie art. 417 kodeksu cywilnego. Osoba, której prawo jazdy było niezbędne do pracy czy prowadzenia działalności gospodarczej, nie powinna mieć problemów z udowodnieniem swojej szkody. Jeśli więc ktoś np. dojeżdżał do pracy samochodem, a po niesłusznym zatrzymaniu uprawnień musi korzystać z taksówek, może przedstawić rachunki za alternatywny transport i domagać się na tej podstawie odszkodowania.
Gorzej, gdy utrata prawa jazdy powoduje uciążliwości, które trudno udowodnić. W przypadku uniewinnionego przez sąd kierowcy brak prawa jazdy nie miał wpływu ani na możliwość świadczenia pracy, ani na utrudnienie dojazdów do niej. Jednak samochodem jeździł on do swojej dziewczyny. Dlatego też będzie się domagał zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych.